sobota, 9 sierpnia 2014

2.Spotkanie na dziedzińcu

    Stołówka w szkole St. Patrick była bardzo duża, największe pomieszczenie zaraz po auli.  Limonkowe ściany i dziesiątki stolików. Wielkie okna sięgające od sufitu po samą podłogę dawały bardzo dużo światła, co było niezbyt dobre, ponieważ sprawiało, że uczniowie wiedzieli BARDZO wyraźnie jedzenie na talerzach, które, krótko mówiąc, nie wyglądało apetycznie. Harry zastanawiał się, za co ich rodzice płacę tyle kasy. Chwycił swoją tacę z żółta breją udającą puree i dwoma brązowymi kulkami o twardości godnej diamentu, podobno były to klopsy, ale Harry wiedział swoje. Minął kilka stolików i usiadł tam gdzie zawsze. Po lewej Melanie, po prawej Niall. Było to przeklęte miejsce, ponieważ na każdym lunchu ta dwójka prowadziła zażarte bitwy słowne, a czasem nawet dochodziło do rękoczynów. Niall podpuszczał Melanie, a Melanie z chęcią łapała się na haczyk i rozpoczynała kolejną wojnę. Mogli udawać ile chcieli, ale Harry wiedział, że tak w głębi duszy są w sobie po uszy zakochani.  Ze stoickim spokojem znosił ich słowne potyczki, kryjąc delikatny uśmiech, jaki pojawiał się na jego ustach  za każdym razem, gdy Niall rzucał w stronę Mealnie jakąś dwuznaczną uwagę, a dziewczyna się rumieniła. Harry nabił więc widelec na ,,klopsa" i spróbował go pogryźć. Mimowolnie odwrócił wzrok i umieścił go na stoliku tuż obok największego okna, stoliku tych ,,fajnych". Od kilku dni obserwował Louisa, chłopak bardzo szybko zakumplował się z Zaynem i paczką. Nic dziwnego, był charyzmatyczny i zabawny. Rozmawiał z nim tylko raz w toalecie, ale gdy na niego patrzył, to prawie zawsze chłopak coś mówił, a reszta go słuchała i co jakiś czas się śmiała. Harry czasem wyobrażał sobie, co chłopak opowiada, jakie ciekawe historie, bardzo chciałby usłyszeć choć jedną. 
    

    Louis właśnie skończył swoją poruszającą historię o tym, jak wcisnął swojej nauczycielce ciastka dla psa udając, że to słone krakersy. Wszyscy się zaśmiali, a Eleanor zatrzepotała nawet rzęsami.  
 - Taa... - zamruczał pod nosem i otworzył przeźroczystą butelkę wody źródlanej, zaschło mu w gardle.
    Dziewczyna była bardzo miła, ładna i nie należała też do najgłupszych, a do tego ewidentnie się do niego kleiła. W Doncaster miał dziewczynę Hannę, miła, zabawna i ludzie ją lubili, a mu przyjemnie się spędzało z nią czas. Zawsze wiedział, że te całe ,,motyle w brzuchu" i ,,ciężkie aj lof ju" na niego nie działa. Jeśli zacząłby spotykać się z Eleanor to miałby zagwarantowaną stałą kartę pobytu w tej paczce, a mu się tu podobało. Uśmiechnął się więc  szczerze do dziewczyny, jednak nie puścił jej oczka, chociaż miał taki zamiar. Zajął się swoim talerzem i udał, że słucha Liama opowiadającego coś ,,fascynującego" o muszkach owocówkach.  Był w tej szkole już drugi tydzień,  ale bardzo się przyzwyczaił. Rozmawiał na skype ze swoimi znajomymi z Doncaster, a gdy się nudził przesiadywał w pokoju i grał na konsoli w Fifę. W weekend niestety nie został zaproszony nigdzie przez nową paczkę, co odczuł jako ,,jesteś fajny, ale się wykaż". Na domiar złego musiał pomagać mamie przy rozpakowywaniu wszystkiego. Tak jak zaplanował, chciał urządzić u siebie imprezę w ten piątek. Tata musiał wyjechać do Liverpoolu na jakieś podpisanie umowy, a mama jako zagorzała fanka  The Beatles nie przegapiłaby okazji, żeby po raz tysięczny odwiedzić muzeum dedykowane swojemu ukochanemu zespołowi. Ale Louis w duszy domyślał się, że mama po prostu bała się zdrady taty i chciała go pilnować. Jednak zgodzili się na imprezę w domu, więc Louis nie narzekał. Jedynym ich warunkiem było to, że jego siostry mogły zaprosić też kilka swoich koleżanek, co mu raczej nie przeszkadzało. Był więc pełen entuzjazmu i nadziei na udany wieczór. Nie znał niestety za dużo osób z nowej szkoły, przy zaproszeniach pomagała mu Eleanor i Perrie. Kiedy Spojrzał na listę 15 osób, stwierdził, że przynajmniej 7 z nich nie zna, albo nie kojarzy, ale zgodził się, bo co mu pozostało? Ze swojej strony chciał zaprosić Harry'ego. Od pierwszego dnia w szkole rozglądał się za nim wśród tłumów, ale nigdzie nie mógł go dostrzec. Pytał nawet swoich nowych znajomych, czy znają jakiegoś Harry'ego Stylesa, ale wszyscy, jak jeden mąż twierdzili, że nie. Harry musiał być więc, albo jego przewidzeniami spowodowanymi przez opary chemikaliów w toalecie, albo być po prostu nie za bardzo lubianym. Niestety Louis stwierdził, że ta druga opcja jest dużo bardziej prawdopodobna. Louis wstał od stołu, zostało mu jeszcze pół godziny przerwy na lunch, oraz trzy dni na znalezienie Harry'ego. Stanął na schodach, które prowadziły ze stołówki na drugie piętro i zaczął przyglądać się wszystkim stolikom po kolei, niestety już po chwili wszyscy ludzie zaczęli się zlewać w jedno, a mu wstyd było ubrać okulary, by lepiej widzieć. Zaczął więc wcielać w życie plan b. Podszedł do jednego ze stolików osób, które jak się domyślał były zwykłymi, przeciętnymi uczniami. Spytał ich o Harry'ego, ale oni również go nie znali. Gdy doszedł do trzeciego stolika jedna dziewczyn, o kruczoczarnych włosach i delikatnych piegach na nosie powiedziała, że widziała jak Harry wychodził na zewnątrz. Co prawda nie kojarzyła Harry'ego po imieniu, bądź nazwisku, ale zorientowała się, gdy Louis powiedział ,,wysoki, brązowe loczki, zielone oczy". W Louisie zakwitła odrobina nadziei. Wyszedł na korytarz i przez chwilę musiał się zastanowić, w którą stronę iść, ta szkoła była bardzo duża i jeszcze nie do końca ją poznał. Skierował się do środkowego korytarzu, chociaż nie miał pewności, że to on jest właściwy. Skręcił później jeszcze w kilka innych korytarzy, aż w końcu trafił do wyjścia na dziedziniec. Powietrze było dosyć zimne, a on był w samym t-shircie i sweterku, więc przeszły go ciarki, ale nie zwrócił na nie uwagi. Od razu zobaczył Harry'ego, był jedną osobą, która spędzającą przerwę na dworze pod  koniec października. Siedział skrzyżnie na jednej z wielu ławek z książką na kolanach, klon, który nad nim górował był już prawie łysy, a liście tworzyły złoto-bordowy dywan pod nim. Louis podbiegł do niego i znienacka usiadł obok. Harry, aż podskoczył.
 - Witaj Haroldzie, wiesz jak ciężko Cię znaleźć?
     Harry patrzył na niego tak jakby zobaczył ducha. Cała krew z jego twarzy zgromadziła się w policzkach i w piekielnie czerwonych ustach.
 - Louis, cześć. Co ty tu robisz?
 - Szukam Cię od tygodnia! Chodzisz w ogóle do tej szkoły? Pytałem chyba z 30 osób o ciebie i nikt mi nie potrafił pomóc, dopiero jakaś dziewczyna z piegami powiedziała, że wyszedłeś na dwór.
     Louis pomyślał, że Harry jest dziwny, ponieważ najpierw się ucieszył, a potem jakby znowu posmutniał, a to tylko podczas tych kilku zdań.  Brunet przekręcił głowę i przyjrzał się loczkowi. Przy ich pierwszym spotkaniu nie dostrzegł tych kilku pryszczy na twarzy, ale nie przeszkadzały mu. Jego włosy wyglądały na bardzo miękkie i sprężyste, miał ochotę je dotknąć, by sprawdzić, czy naprawdę takie są.
 - Dlaczego mnie szukałeś? - spytał Harry cicho.
      Louisa zdziwiło to pytanie, chociaż w sumie nie wiedział dlaczego. Przecież to było normalne pytanie. Pewnie chodziło o to, że nie znał odpowiedzi.
 - Wydajesz się być fajnym chłopakiem, a ja szukam znajomych - powiedział od razu, po chwili zorientował się jak materialnie to zabrzmiało, ale już się nie poprawiał.
 - Przecież masz znajomych, Zayna i innych - powiedział jeszcze ciszej.
     Louis zdziwił się na tą odpowiedź.
 - Obserwujesz mnie?  - Spytał śmiejąc się.
 - Wszyscy wiedzą jak ktoś nowy dochodzi do ich paczki - chłopak wzruszył ramionami, a Louis zaczął się zastanawiać, czy nie zmienić karteczki na jego czole na ,,nieśmiały dziwak".
  - W każdym razie, chciałem Cię zaprosić na imprezę u mnie, w ten piątek.
    Harry w końcu spojrzał towarzyszowi prosto w oczy. Louis stwierdził, że w świetle dziennym jego tęczówki mają dużo piękniejszą barwę, niż przy sztucznych żarówkach w toalecie.
  - Dziękuję, ale nie wiem czy będę mógł przyjść, poza tym, nie miałbym z kim rozmawiać, nie znam twoich znajomych.
     Harry ponownie spuścił wzrok i zaczął bawić się kantem kartki w książce. Louisa zaczęła równocześnie irytować i rozczulać jego nieporadność.
 - Hej! Przecież będziesz mógł gadać ze mną, jak chcesz, to zabierz jakiś swoich przyjaciół.
    Harry ponownie wzruszył ramionami, a loczek opadł mu na czoło. Louis poczuł się odrobinę urażony, do tej pory każda zaproszona osoba od razu się zgadzała i cieszyła.
 - Ja nawet ciebie nie znam - powiedział w końcu Harry, jakby go olśniło, a głos był silniejszy.
    Louis chciał coś powiedzieć, ale zdał sobie sprawę, że to całkowita prawda. Jednak przynajmniej wiedział jak ma na imię, a  reszta gości na tej imprezie była mu jeszcze bardziej obca.
 - Jesteś Harry, ja jestem Louis. Znamy się. Z resztą jeśli nie chcesz, to nie, ale fajnie by było gdybyś przyszedł. - Louis dźwignął się na nogi i wygładził materiał bawełnianej koszulki. - Pójdę już, cześć.
 - Cześć - odpowiedział Harry i spojrzał mu jeszcze raz w oczy na ułamek sekundy, po czym wrócił do lektury książki.
    Niebywałe. Pomyślał Louis, żeby nerd odrzucał jego zaproszenie na imprezę. Kim jesteś Harry, kim?
 _____________________
Komentujcie! 3 rozdział się pojawi, jak pod tym bd 7 komentarzy. ;)

11 komentarzy:

  1. jest super x pisz dalej :) / @_luvmylouis

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne, jak reszta. ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny i już czekam na 3 rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jej, super piszesz! Podoba mi się to opowiadanie, jest takie słodkie. ;p

    OdpowiedzUsuń
  5. CUDOWNY I ŚWIETNIE SIE ZAPOWIADA �� na 100% będę czytać i juz jestem fanką tego ff :)
    tt: @damnirwiex

    OdpowiedzUsuń
  6. Kurde, ciekawa co się wydarzy na imprezie. ;o Hah, czekam na 3 rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  7. świetnie napisane! czekam na następny :) / @unearthly_larry

    OdpowiedzUsuń
  8. O chuj ... Boże ja chcę więcej ... O boże KOOCHAM TO ❤️❤️
    @Niall_Nandosxx

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetne! Czekam na kolejny misiek ;)
    @RusherMuffin

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudnie xx czekam na kolejny xx @Larreh3

    OdpowiedzUsuń